Archiwum 14 czerwca 2005


cze 14 2005 Moje nogi...moje biedne nogi!
Komentarze: 7

Los to największy...nie, w zasadzie nikt nie może się z tym potworem równać, więc matafora w grę nie wchodzi.

Wyjątkowo rozsądnie wyszłam na pole  z a$ką i megg w długiej, beżowej spódnicy do kostek... okej, żeby się przespacerować z psem a$ki, strój całkiem odpowiedni. Okej, żeby grać w badmintona-ujdzie...
A nawet 21 podań...tylko nie z naszą genialną paczką.
Jako artystyczna dusza, absolutnie nieprzystosowana do życia, oprócz wzmiankowanej kiecki założyłam ukochane sandałki. O, Losie podły i złośliwy! Jak myślicie, kto najczęściej się potykał i wypuszczał z czułych objęć piłkę? No, jak myślicie?
Więc w kółko wymyślano mi zadania...i za każdym razem wybierałam to najpotworniejsze! Najpierw byłam zmuszona wykonać na środku boiska dwie gwiazdy (zwróćcie uwagę na pewien istotny element scenografii- potworni faceci z naszej klasy, którzy także z nami grali. No i boska kieca), a następnie...trzy razy obiec boisko śpiewając na całe gardło piosenkę z dobranocki "Tabaluga". Ale to jeszcze nic, bo idioci* samych siebie przeszli za trzecim razem, gdy... musiałam zdjąć buty, oblecieć trzy razy boisko na bosaka, śpiewając sławetne "Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka" z łzawego repertuaru. Modliłam się tylko, by dane mi było nie dojść do fragmentu o ubikacji...

Jednakowoż-Polak potrafi! Wiecie, jaka była alternatywa? Otóż ryknąć na całe gardło"Pieprzyć Wisłę Kraków!". Gwoli jasności, przewidywana długość życia szaleńca, który by się na to odważył na naszym "wiślackim" osiedlu, wynosi około pięciu obfitujących w niemiłe zdarzenia minut.
Więc może jednak...mogło być gorzej?

*Bez urazy. Sama się zachowałam idiotycznie, spełniając wasze rządania.

lukrezi@borgia : :