Archiwum 19 lutego 2005


lut 19 2005 Bez tytułu
Komentarze: 5

dzien jak dzien...szkoda marnowac czasu na opisywanie sprzatania, uganiania sie za kotem, bo trzeba go wyczesac, utopienia w kiblu dozownika od Brefa (mamy problem...utknal w rurze =/ ).

mama posyłała mnie dzis ze trzy razy do sklepu po jajka (sernik to naprawdę skomplikowane ciasto:) ). Raz poszłam do budki naprzeciwko naszego bloku...i wiecej tego bledu nie powtorze. Wrocilam do domu po ponad poł godziny, bo babka stojaca przede mna zamiast kupowac wdala sie ze sprzedawczynia w dyspute na temat gotowania rosolu...potem, gdy juz mialam kupic te upiorne jajka, baba wrocila sie od drzwi ,poprosila o kefir i zaczela sie rozwodzic nad pieknem polskiej kuchni(eeeeeeek?), z tego zeszlo na maklowicza(z dialogu wywnioskowalam, ze w pewnych kregach uchodzi za przystojniaka) i na calkowity brak wymagan wspolczesnych dziewczat...potem dowiedzialam sie o przypuszczanej ciazy sasiadki sprzedawczyni, a potem babka sobie poszla...a potem wrocila po zapalki...Boshe, ilez wycierpialam dla tych idiotycznych jaj!

gdy w koncu pasztet opuscil budke, pomyslalam, ze wlasnie dokonalam czynu paranormalnego i ujrzalam Szybe z przyszlosci.Kto wie, moze miedzy  ziemniakami a pietruszka ukrywa sie tunel czasu...

lukrezi@borgia : :