Archiwum 24 stycznia 2005


sty 24 2005 śmierć...
Komentarze: 4

Moje notki z każdym dniem robią się coraz bardziej katastroficzne...ale dziś osiągnę szczyt.

śmierć...podobno daje ludziom ukojenie, pocieszenie i jest naszym jedynym przyjacielem...faktycznie, widmo śmierci nigdy nas nie opuszcza...podobno śmierć uwalnia ludzi od wszystkich nieszczęść...nie wiem, śmierć jest dla mnie czymś niepojętym. Wyobrażam sobie tylko swoje ostatnie chwile, gwałtowne próby dostrzeżenia w ciągu kilku sekund tego,czego się nie widziało całe życie, nabieranie oddechu z myślą, że może być już ostatni, przypomnienie sobie wszystkiego złego,jakie się wyrządziło,przerażenie, przed tym,co mnie czeka, powoli rozmywający się obraz świata, a potem nic...a może i nie nic, może życie po życiu, a może...śmierć to jedyna zagadka wszechświata,której nikt nigdy nie rozwiąże...wszystko można zamknąć w skomplikowanych formułach, liczbach,literach...ale tego nie.

Bo nie da się sprawdzić, co jest po śmierci i podać tego w radiu, nie da się powiedzieć, że śmierć  to nic ponad kilka liczb, których nie trzeba się bać, nie da się sprawić,by znikł nasz nieodłączny lęk przed nią...Jedyne,co zostaje,to WIERZYĆ. Wierzyć w życie wieczne, bo właściwie każda religia jest po to, by wyjaśnić dwa zagadnienia:skąd się tu wzięliśmy i co się z nami stanie potem...i dlatego tak współczuję ateistom. Bo oni mają przed sobą tylko to życie, pędzą przez nie w przekonaniu, że tylko kilka sekund w wieczności zostało dla nich.

Piszę tę notkę, bo wczoraj znajomi rodziców mieli wypadek i wpadli pod ciężarówkę. Zaczepili się o podwozie i zostali zmiażdżeni...jechały cztery osoby. Dzieci żyją, ojciec jest w śpiączce,ale w dobrym stanie, ale Ona...nie wiem, czy gdy piszę te słowa, żyje jeszcze. Dla Niej nie ma już szansy...

Dziwne, że śmierć ludzi, których nie znamy, potrafi tak poruszyć...chociaż...o tej rodzinie kilka razy słyszałam, więc może nie tak obcy...Zawsze mnie dziwiło, że wszystkie fundacje w reklamówkach przedstawiają dzieci po imieniu,ile mają lat,na co cierpią.Ale teraz rozumiem: śmierć jednej Kasi chorej na padaczkę bardziej mnie zaboli niż rzesze bezimiennych ofiar tsunami. Bo o niej coś wiem,mam podstawy do zrozumienia,co czuła, a bezwiekowe dziecko z Azji jest dla mnie całkowicie obce. Bardzo dziwne...

lukrezi@borgia : :