Archiwum 20 stycznia 2005


sty 20 2005 Ups!
Komentarze: 7

Po szkole zaprosiła mnie megg do siebie. Było zajeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeedwabiście(ładne słówko,nie?). Najpierw skakałyśmy po łóżku jej siory(po swoim nie pozwoliła), potem zademonstrowała mi swojego pięknego COOLSITE-a na kompie( magda, włącz se tego antywirusa,bo ci zeżre cały dysk! Wiem,co mówię, miałam to i mi wymieniali syskie dyski). No a potem zaproponowałam grę w Twistera i wtedy zaczęła się jazda:Magda losowała tak dziwaczne pozycje, że chyba sama wymyśliła to upiorne" Lewa noga na czerwone". Było super, chichrałyśmy się potwornie i naprawdę jestem ciekawa, jak z aską wyglądałyśmy, gdy zaplątałyśmy się w siebie=O). A potem megg zaproponowała jakieś żarło i zrobiło się wesoło...jako,że w domu jestem karmiona niezwykle zdrową i obleśną breją pt.otręby, zaczęłam piszczeć z radości na widok Cheeriosów. Wsypałam sobie ich 80% miski, a gdy megg wlała mleko, wszystko wypłynęło na szafkę...I dostałyśmy głupawki: gdy aska wyszła z pomieszczenia, wyażarłam jej płatki. Potem  asce wyciekło mleko z ust(smacznego!), a widząca to z kuchni magda zaczęła wyć. Potem dołączyłam się ja i wszystkie tarzałyśmy się po podłodze. Potem ja z aską chciałyśmy dołożyć sobie płatków i jako osoby cywilizowane(?!) wepchnęłyśmy obie ręce do pojemnika z Cheeriosami, w którym następnie utknęły nam one. Znowu lejąc szarpałyśmy sie ze słojem, a magda tymczasem próbowała ukroić sobie chleb. Ale jakie efekty można uzyskać trzęsąc się ze śmiechu?Jej kromka stała się kolejnym powodem do polewki:z jednej strony miała jakieś 5cm, a z drugiej  5mm. Aska, która zdołała się oswobodzić ze słoika, ruszyła jej na pomoc i zaczęła kroić,ale megg szarpnęła chlebem i efekt nadawał się do muzeum dla potomnych. Magda  ze śmiechu potknęła się o pusty baniak po mineralce, więc zaczęła po nim skakać. Potem walić się nim po głowie, a potem aska dziabnęła go nożem i przestał nadawać się nawet do tego. Gdy się uspokoiłyśmy wreszcie, wyjęłyśmy Scrabble, ale mi zawsze brakowało jednej litery do ułożenia MEGAWIELGACHNEGO wyrazu i zawsze kończyło się na "ona"itepeitede. A potem popatrzyłam na zegarek i skapłam się, żeminutę temu miałam być w domu, bo przychodzi proboszcz po kolędzie. Jeszcze w przedpokoju robiłyśmy se jajca i do house-a wróciłam totalnie uchachana. Gdy zdejmowałam buty, przypomniałam sobie akurat aske zaplutą mlekiem i parsknęłam śmiechem. I wtedy dobiegł mnie z pokoju głos mamy opowiadającej księedzu,jakie to ma inteligentne dziecko...ups!...

lukrezi@borgia : :