Dyskoteka...ekhem...
Komentarze: 2
Przez dwa dni wszyscy namawiali mnie, żebym poszła na dyskotekę.Odmawiałam, wykręcając się brakiem ciuchów itede, ale chodziło mi przede wszystkim o to, że wszystkie dziewczyny mają chłopaków i będą z nimi tańczyć, a ja nie. Oczywiście, jako wojująca feministka ubrałam to we wzniosłe słowa, ale sedno sprawy w tym właśnie tkwiło. Problem polega na tym, że w głębi duszy CHCIAŁAM iść na tę dyskotekę. I kochana Noworolka podała mi idealny pretekst: "Bartek odpowiadaj, bo jeśli nie wiesz, to cała klasa dostanie zadanie domowe, i nie zdziwiłabym się, gdyby cię wieczorem stłukli"-powiedziała. Nie przepuszczę okazji zlania krupnika, nawet, jeśli ma polegać na rąbnięciu go balonem po łbie. Za chwilę wychodzę, znalazłam jakąśśtam bluzkę i buty, w których mogę komuś dokopać( najwspanialsza rozrywka na tego typu imprezach: "Aga,ale z ciebie lasencja, zatańczysz?"-pyta tymuś.A że w imieniu sióstr mych walczących o zaprzestanie instrumentalnego traktowania kobiet kopnę szowinistę w brzuch, tylko chwały mi przyczynia. Już wiecie,czemu nie mam chłopaka?=O) ).
Jeśli będzie mi się chciało, to może jeszcze dzisiaj opisze wieczorem, czy Tymek przeżył kolejną imprezę...
Dodaj komentarz